Co jakiś czas każda z nas uwielbia kupić sobie coś nowego.
Ta tuniczko-sukienka chodziła za mną od dawna ale jakoś nie bardzo wiedziałam na jaką okazję będę ją nosić.
Okres Wielkanocy okazał się jak najbardziej odpowiedni a tuniczka wszystkim się spodobała.
Jakie było moje osłupienie gdy po pierwszym praniu karczek pierwotnie białego koloru zrobił się bury jak wycieraczka.
Po złości jaka mnie ogarnęła i słowach mało cenzuralnych jakie padły postanowiłam uratować moją tuniczko-sukienkę.
Odprułam kiedyś śliczny karczek z cudnymi aplikacjami i zrobiłam szydełkową górę od bluzeczki .


Tych bluzeczek chyba powstało już ze 3 a kolejna bordowa jest na szydełku ale upchnięta w przepastnych czeluściach garderoby...

Mam nadzieję że spodoba się Wam ta przemiana.

A ja na ten tydzień zaplanowałam polowanie na czarne spodnie bo teraz nie bardzo mam ją do czego nosić:)

W nawiązaniu do poprzedniego posta chciałam napisać
kilka słów:)
Po pierwsze w piątek na"moim" parkingu koło pracy znalazłam 4 kg czerwonych kozaczków.
Jaddis ususzyłam je dla Ciebie.
Ivoncja co do koloru trzcionki w komentarzach to mnie zaskoczyłaś.
 Na obydwu laptopach mam zgaszony różowy kolor.
Niestety szablon mojego bloga nie jest z bloggera i ja każdy z postów sama na pieszo zmieniam jeśli idzie o czcionkę jej wielkość i kolor.
Tym bardziej nic nie mogę zrobić z komentarzami:(
Jestem ciekawa czy udało się Wam ususzyć hortensje?
Jacuś pomidorek już zerwany i schnie na nasionka.

Ściskam Was serdecznie miłego tygodnia Lacrima :)
Dokładnie tyle lat temu była taka sama koszmarna pogoda w Norwegii.
Od wiosny padają deszcze i jest zimno.
Ten koszmar ma jednak dobre strony.
Przez ostatnie dni zebrałam 42kg grzybków.


Głównie kozaczków i prawdziwków.
Większość została ususzona musieliśmy rozpalić w kominku bo bankructwo by nas dopadło jak byśmy suszyli to w piekarniku.
Dzięki takiemu suszeniu kozaczki nie nabrały tak strasznie ciemnego koloru.
Ale kilka słoiczków zrobiłam w occie i ugotowałam do zamrażarki.
Jestem opętana jeśli chodzi o grzyby mimo iż zbieranie ich tutaj nastręcza masy problemów...
Podstawowy to góry czasem za diabła nie wiadomo jak się dostać do grzybka.
Ale można też je znaleźć na parkingach
( 16 kozaków 4 prawdziwki )
Kolejna sprawa to truskawki które dojrzewają  ,że popłakać się można...
 Ten busz na oknie kuchennym to część pomidorków koktajlowych które przyniosłam do domu bo na podwórku chyba by nie zrobiły się czerwone.



Jacuś widzisz jakie są niskie?:)
Przywiozę Ci jednego pomidorka na nasiona.
Nie wiem jak w Polsce ale tutaj zmorą moich kwiatów były ślimaki.
Dalie objadły do gałązek a co kilka dni zbierałam ich setki.
Na jednej z przecen udało mi się dostać ogromny krzew hortensji.
Kiedyś już pisałam jak bardzo lubię te krzewy.
Na różnych stronach podziwiałam ususzone kwiatostany które wyglądały jak żywe.
Mi jak do tej pory nie udawało się ich suszenie.
Jednak jest sposób oczywiście znaleziony w sieci.
Obcina się kwiatostan i wkłada do wody po kilku dniach kwiat wygląda jak żywy ale jest już suchy.
Dzięki temu mam kolejna śliczną dekorację.


Pozdrawiam Was z zalanego Oslo Lacrima :)

Od czasu do czasu biorę coś na "druty".
Tym razem w przepastnych czeluściach strychu znalazłam motek cieniowanej Alize.
Lubię melanże jednak często efekt końcowy mnie nie zadowala.
Ładniej wychodzi to na szydełku niż na drutach.
Ale co tam musiałam mieć kamizelkę na jesienne norweskie chłody i to na drutach bo tak sobie wymyśliłam.
Muszę przyznać że całość mi się podoba.


Niestety te z Was, które robią metodą od góry wiedzą że po rozdzieleniu pracy na rękawy , tył i przód praca często lekko się przekręca.
Są dwa wyjścia albo robić to jakimś wzorem albo co kilka rzędów jeden z nich przerobić na lewo.
Ja wybrałam ten 2 sposób bo kamizelka miała być do paseczka a więc jak najbardziej prosta.


Na ramionach zamiast jednego oczka wiodącego dałam 2 i zostawiałam otwarte narzuty.


Mam nadzieję że Wam też się podoba
Już niedługo odzyskam władzę nad blogowaniem i będę mogła w końcu u Was pisać i odwiedzę wszystkich jak obiecałam z mojego Candy.
Na razie ściskam z jak zwykle zalanego Oslo Lacrima

Rozpiska nici
ALIZE angora specjal
550m
Razem 19,215km
Po pierwsze chciałam Wszystkim  podziękować za tak duże  zainteresowanie zabawą.
Jednak mam nie miłą sprawę.
Do tej pory awantury omijały mojego bloga ale widzę
że i na mnie przyszedł czas...
 Jak się pisze niemiłe słowa to warto się podpisać.
Kilka razy pisałam że mam problem z laptopem i nie mam jak prowadzić bloga stąd to opóźnienie w losowaniu.
Napisanie tego posta trwało 3 godziny bo co kilka minut laptop się wyłączał.
Do zabawy nikt nikogo nie zmusza a teksty o wzajemnej adoracji są co najmniej nie miłe.
W sumie zapisywanie się na Candy tylko po to żeby coś wygrać i nigdy więcej  się nie pokazać jest chyba nie mile .
Nie ukrywam że jak w losowaniu wygrywa ktoś kto jest u mnie często to mnie bardziej cieszy .
Kilka miesięcy temu Candy wygrała anonimowa osoba i nigdy nie zgłosiła się po nagrodę.
Milo by Ci było?
Bo zakładam ze to jedna osoba.
W sumie cała ta zabawa jest właśnie dla blogowiczek żeby mogły odnaleźć inne ciekawe blogi.
I od razu piszę iż nie dotyczy to wszystkich anonimowych dziewczyn bo wiele z nich zostało moimi przyjaciółkami i piszemy ze sobą na gg lub mailowo.
Po takich komentarzach chyba zrezygnuje z Candy i zostanę tylko przy nagrodach za komentarz.
Na Wasze blogi wejdę jak tylko odzyskam laptopa z tego nowego nie mogę zostać obserwatorem ani pisać u Was komentarzy.
Do tego w moim życiu  wydażyło się masę nowych rzeczy które nie za bardzo pozwalają na blogowanie.
Wrócę  do Was mam nadzieje jak najszybciej.

A teraz wyniki Candy
Wygrywa  Nika 
Gratuluję i czekam na maila z adresem.
Pozdrawiam Was Lacrima