W srode cos mnie podkusilo i poszlam do lasu.
Ze soba mialam koszyk i pudelka.
Do koszyka po wielu trudach udalo mi sie zebrac 600 sztuk mleczy.
Mieszkam w gorach i wlasnie w lesie a las to nie jest dobre miejsce dla mleczykow.
Na szczescie sie udalo.
Po ugotowaniu wywaru odstawieniu go na dobe i ponownym gotowaniu udalo mi sie uzyskac 3 sloiczki syropu.
Nie robilam zdjec w trakcie pracy.
Kto to robil wie ze widok nie jest ladny:)



Resztkowe serwetki.



Link do "mojego" przepisu KLIK
Ponoc nie powinno sie na to mowic miod bo miod robia pszczoly:)
Moja wersja jest bardzo ciemna.
Ale nie przypalilam go w sumie od razu mialam strasznie ciemny plyn.
Najwazniejsze ze jest przepyszny:)

Za jednym zamachem postanowilam zebrac pedy sosny.
Tylko jak znalesc sosny w lesie swierkowym???
Bylo jeszcze trudniej niz z mleczami.
Ale udalo sie sloik stoi i czeka na puszczenie soku.
To potrwa, bo wlasnie zaczela sie pora deszczowa....



Za to w przyszlym roku bede wiedziala gdzie co rosnie i tak sie nie nachodze.
Link KLIK
Na koncu posta jest wersja dla doroslych tego syropu.
Oczywiscie zrobimy:)

I ostatnie zbieranie to fiolki.
Tutaj pelen sukces fiolkow bylo pod dostatkiem.
Niestety te norweskie nie pachna tak silnie jak nasze.
Najpierw chcialam zrobic je w bialku i cukrze.



Poleglam na kilku.
Jednak tutaj KLIK czytalam ze mozna je normalnie kandyzowac i przechowywac dluzej niz 6 miesiecy.
Reszte kwiatow obralam i utarlam z cukrem.



Kolor obledny bedzie do posypywania ciasteczek.




Tak wyglada wieczko.



Kolejna resztkowa serwetka na szydelku.
Jak jestesmy przy szydelku to chyba z 2 lata temu wydziergalam takie fiolki.



Musze je znalesc bo za diabla nie wiem gdzie je upchnelam do przyszlych plonow.
Tuta wszystko o fiolkach KLIK

Na koniec jeszcze zdjecie cudnej rodzinki.
Tak naprawde to bylo 9 kaczatek tylko 2 sie oddalily.



Jutro lece do Polski na dwa tygodnie.
Mam nadzieje ze tam jeszcze sa pedy sosny i moze jest juz czarny bez?
W kazdym badz razie plany mam duze zobaczymy co uda mi sie z tego zrealizowac.
Moze znajde czas na pisanie.
Buziaki Lacrima


Baby nest czyli dzieciece gniazdko.
Pierwszy raz zobaczylam to na oczy jakis miesiac temu.
Dzieci prosily o uszycie dla Leyli.
Kupily strasznie ciemny material, wykroj i liczyly na moja pomoc.
Patrzylam na to jak sroka w gnat.
I dopiero podczas szperania w sieci znalazlam opis jak to sie szyje.



Do czego to sluzy?
Ktora z nas nie zgrzeszyla spiac z dzieckiem w jednym lozku.
Ja grzeszylam:)
Dzieki temu nie przygnieciemy maluszka.
Mozna polozyc w tym niemowle na stole i nie spadnie.
Lub na podlodze .
Dzieciaki sa zachwycone.
Wedlug zamowienia nasze gniazdko jest bardzo sztywne.
Zamiast 3 poduszek z Ikea ja upchnelam w nie 5 sztuk.
Gdy dajemy mniej te boki cudnie sie marszcza .
Ale moi chcieli tak:)
Musze powiedziec ze szylo sie super.

Wystrczylo wyjsc z pokoju na 2 minuty...


Trzeba jeszcze komus uszyc takie gniazdko...

Jak juz maszyna byla wyciagnieta to uszylam jeszcze dwie zmiany poscieli.
Material kupilam w kuponach po 5m w Jysku.


Jak widac jeszcze schna.
Trzeba wyprasowac i pojada do Leyli.



Tym ptasim akcentem koncze dzisiejsza pisanine.
Buziaki Lacrima

W ostatnim poscie pokazalam serwete wedlug nowego wzoru.
Juz wtedy wiedzialam ze musze ja zrobic w zielonym kolorze.
Jednak z braku czystej zieleni wybralam cudna oliwke.


A co z tym szczesciem?
Widzicie w lewym rogu ten moteczek?
Zostalo jakies 10m a moglo zabraknac:)
W tak zwanym miedzy czasie robilam tez inne prace dlatego dzisiaj tylko tyle moge pokazac, trzeba to jeszcze wykrochmalic.
Zdjecie do tej serwety w bieli KLIK.

Z reguly nie pokazuje rozpoczetych prac ale dzisiaj czas na ksiazke maja.


Nigdy sama nie siegla bym po nia nie siegnela.
Nie lubie poradnikow o zyciu.
Ta dala mi przyjaciolka i musze powiedziedz ze byla fantastyczna.
Link do zabawy KLIK .
Jutro cos o szyciu.
Buziaki Lacrima