Nie było mnie tak długo, że aż zapomniałam hasła do bloga:)
Najpierw mój czas zajmowały przygotowania do naszej 25 rocznicy ślubu.
Nie było łatwo na odległość ale prawie się udało.
Czemu prawie?
Bo pogoda była do bani a impreza odbywała się w leśniczówce.
Mimo to 30 osób bawiło się świetnie.
 
 
Jedynie welon na głowie i fryzurka potwierdzały, że to impreza "ślubna"
Kaloszki nosili wszyscy goście przez 2 dni.
Polecam takie miejsca na imprezy.
Oczywiście dla miłośników grillowanych potraw.
A dzik zapiekany z kaszą był przebojem.
W ramach prezentu posadziliśmy sobie sad.
Zdjęć brak  bo drzewka są maleńkie, może w przyszłym roku będzie co pokazać.
Po powrocie do Norwegii mieliśmy cały czas gości.
Piszę w przerwie pomiędzy nimi.
Od piątku kolejni.
Dlatego nie mam czasu na zaglądanie do Was:(
Ale coś tam dziergam żeby nie wyjść z wprawy.
Bardzo tęsknię za blogowym światem .
Buziaki Lacrima